|
... hahahaha/ i pesymistycznemu w trakcie /Po co ja w ogóle dzisiaj wstawałam?! Daleko jeszcze?! Przecież już miał być postój? Może się zatrzymamy? Nie zawiążę butów, bo na mnie nie poczekacie! - niektórych oczywiście/ doszliśmy.
Razem z postojami zajęło nam to 7 godzin i 36 minut. Całkiem nieźle jak na pierwsze długie tupanie po zimowej przerwie. System: 1 godzina marszu, 10 minut odpoczynku itd., po trzecim etapie 20 minut z jedzeniem sprawdził się, choć czasem trzeba było zatrzymywać się dodatkowo na ... wiązanie butów /jakoś tak niektórzy tej trudnej umiejętności z przedszkola nie posiedli do dziś !/. Licząc sam czas marszu, czyli 6 godz. 20 min., to średnia prędkość wyszła nam ok. 5,5 km/h. Oczywiście pierwsze etapy były szybsze 6 - 6,5 km/h, a potem prędkość spadła na ostatnim prawie do 4-4,5 km/h. Co, jak dla odwykłych od tak długich marszów mieszczuchów, jest dobrym wynikiem. Nogi wszystkim wytrzymały, choć nie obyło się bez bąbli i otarć. No, ale jakieś straty zawsze muszą być. A tu zdjęcia z wypadu. Oczywiście wszystkim należy się nagroda, czyli po szósteczce, ale to dopiero w piątek.
|
|
|
|
Brak zdefiniowanych buttonów |
|