Biwak "Zamkowisko" w Pierszczewie IV 2012
Dodane przez pawel dnia Maja 07 2012 21:24:06
Biwak nad J. Zamkowisko 25-26.04.2012 - sprawdzian kondycyjny z namiotami.

Fotogaleria z wyjazdu by Gugul.
Dojeżdżamy do stacji PKP Wierzyca i ruszamy na szczyt Wieżycy, żeby było weselej to lekko na około. Pogoda kiepska, zaczyna padać. ... Czytaj dalej

Treść rozszerzona
Przez Szymbark i Krzeszną, a następnie wokół Jeziora Patulskiego dochodzimy do Pierszczewa, a potem nad Jez. Zamkowisko. Oczywiście jeziorko też obeszliśmy dookoła żeby "nabić" te 15 kilometrów i rozbiliśmy się na przesmyku pomiędzy jeziorami po przeciwnej stronie. Teraz pierwsze testowanie kuchenek gazowych i wspaniały kuskus na obiad gotowy. Choć, niestety, niektórzy przedobrzyli i jeść się tego raczej nie dało. Wieczorem wyjście na Zamkowisko, czyli prawdziwy wczesnośredniowieczny Gród Pirsna, ze świetnie zachowanymi wałami ziemnymi, położony na stromym wzgórzu nad jeziorem. Potem wyprawa po drzewo i ognisko do późna w nocy. Niestety, nie dane nam było spać tej nocy, bo niektórzy, chyba pierwszy raz byli pod namiotem i strasznie to przeżywali gadając i przeszkadzając innym prawie do świtu. Rankiem budzi nas przejmujące zimno. Szybkie śniadanie i czekanie na pierwsze promienie słońca, które choć trochę osuszą namioty z rosy. Wszystko jest strasznie mokre. Rozpalamy ognisko, żeby się rozgrzać i czekamy. W końcu słońce wychodzi z za wzgórz za jeziorem. Robi się ciut cieplej. Zwijamy namioty, pakujemy się, sprzątamy teren i ruszamy. Przez Stare Czaple i Czapielski Młyn do Brodnicy. Robisie strasznie gorąco. Prowadzący zmieniają się co kilka kilometrów. Idziemy szybko. Osoby, które zabrały kijki trekkingowe i spały w nocy nie mają problemów z trzymaniem tempa. Nocne gaduły po 10 km zaczynają zwalniać, robi się straszny "tramwaj" i prędkość marszu spada. Za Ostrzycami bierzemy "zdechlaków" na początek szyku, bo inaczej nie pociągną. Istnieje realna szansa, że nie dojdziemy na czas na dworzec. Zwolnić nie można. Znowu lekko podkręcamy tempo. W Ostrzycach Tryna zauważa, że zgubł śpiwór nawet i nie wie gdzie i kiedy. I nikt tego nie zauważa. W tym momencie podjeżdża bus i kierowca podaje nam zgubę. Ma chłop szczęście! W końcu przez Goręczyno docieramy do stacji PKP w Sławkach. Zamknięty, rozwalający się budynek stacyjny i kilka domków w oddali. Ot i cała stacja i całe Sławki. 18 km zaliczone! Ekipa rusza do wsi po wodę i czekając na pociąg mamy nasz "tea time". Większość jest strasznie "padnięta". Jest szansa, że wszyscy czegoś się nauczyli na tym wyjeździe i tych samych błędów na następnym już nie będzie.